Bitwa pod Grunwaldem – streszczenie krótkie. Opowiadanie rozgrywa się 15 lipca 1945 roku. Tadek przebywa w niemieckim obozie, gdzie trafił po wyzwoleniu. Czeka na swój dalszy los w budynku po nazistach. Więźniowie, aby uniknąć chaosu, są zwalniani po kolei, zaczynając od tych najlepiej się sprawujących. Narrator kłoci się z
Bitwa pod Grunwaldem − bitwa stoczona 15 lipca 1410 roku między wojskami Korony Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego oraz ich lenników i najemników a Zakonem krzyżackim i zaproszonymi przez nich rycerzami-gośćmi. Siłami polskimi dowodził król Władysław II Jagiełło litewskimi wielki książę Witold, a krzyżackimi wielki mistrz Ulrich von Jungingen. Połączone
W centralnej części słynnego obrazu Jana Matejki "Bitwa pod Grunwaldem" (1872–1878) autor umieścił postać św. Stanisława ze Szczepanowa, który na kolanach prosi Boga o zwycięstwo wojsk polsko-litewskich nad Krzyżakami. Umieszczenie postaci męczennika nie jest wizją artystyczną malarza, ale ścisłym trzymaniem się przez niego faktów zawartych w opisie bitwy pozostawionym
Online auktion ⭐ Karykatura - Bitwa pod Grunwaldem - Zdzisław Czermański, II RP. ⭐ Live-budgivning på internettet Besøg Tjek priser 🔷 Lictyuj w OneBid
Bitwa pod grunwaldem 1410 r., czyli daty, strony i przebieg, skutki oraz przyczyny, najważniejsi dowódcy. Wkrótce potem sprzymierzeni zaatakowali obóz krzyżacki. Został on zdobyty po krótko trwającej walce, w której poległy kolejne rzesze ludzi. Władysław Jagiełło rozkazał następnie rozbić beczki z winem, aby jego żołnierze
Wczesnym rankiem 15 lipca obie armie spotkały się pomiędzy wsiami Grunwald, Stębark i Łodwigowo. Dowódcy obu armii zaczęli ustawić swoje wojska w celu stoczenia walnej bitwy. Polskie ciężkie rycerstwo ustawiono na lewej flance, litewska lekka kawaleria zajęła prawą, a w centrum ustanowiono oddziały najemników.
. Poznańska prokuratura odmówiła wszczęcia dochodzenia w sprawie rzekomej obrazy uczuć religijnych przez The Krasnals, Chodziło o obraz "Bitwa pod Grunwaldem/Statek Ślepców" na którym znalazła się karykatura papieża oraz ojciec Tadeusz Rydzyk z tułowiem świni. Powód umorzenia? Ojciec Rydzyk nie jest przedmiotem kultu religijnego, a papieżem na obrazie może być każdy. Zawiadomienie do prokuratury złożyły Ruch Obrony Ojczyzny "Odrodzenie i Ogólnopolski Komitet Obrony przed Sektami i Przemocą. Obraz The Krasnals z karykaturą papieża i ojca Tadeusza Rydzyka miał obrażać uczucia religijne. Sprawa The Krasnals - CZYTAJ:The Krasnals do prokuratury. Za Rydzyka - świnię, której papież ssie sutekProkuratura była jednak innego zdania. Nie miała również za co postawić The Kransal zarzutów, bo nie było przestępstwa obrazy uczuć religijnych. - Przedmiotem czci religijnej może być postać czczona w ramach danej religii jak Bóg, Matka Boska, Budda. Ojciec Tadeusz Rydzyk nie jest przedmiotem kultu wiary rzymskokatolickiej - uzasadniał prokurator Paweł Ciesielczyk. Wprawdzie taki zarzut można byłoby postawić już za świętego Jana Pawła II, ale najpierw Jan Paweł musiałby się na obrazie The Krasnals znaleźć. Tymczasem postać "Bitwa pod Grunwaldem/Statek Ślepców" w niczym go nie przypomina, a nie-świętych papieży w przeszłości nie brakowało. Jeżeli The Krasnals złamali prawo, to był to paragraf o znieważeniu. Połączenie ojca Rydzyka z tułowiem świni było obraźliwe. Jest to jednak przestępstwo ścigane z oskarżenia prywatnego. Prokuratura musiałaby mieć interes publiczny w tym, by ścigać je urzędu. W tej sprawie takiego interesu nie miała. Wiadomo już, że decyzja prokuratury będzie zaskarżona. - Trudno będzie udowodnić, że postać na obrazie to wizerunek Jana Pawła II, ale mamy dowody na to, że to on, a nie żaden anonimowy papież miał być ośmieszony na tym obrazie - mówi Ryszard Nowak, przewodniczący Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami i Przemocą. - Że The Kransals wypierają się tego? Każdy by się bronił na ich miejscu.
Już dziś wielka "Bitwa pod Grunwaldem". Niektórzy już jej nie zobaczą Dziś zarówno rycerze na czele z Władysławem Jagiełło, jak i widzowie przygotowują się udziału w inscenizacji bitwy. Do pracy ruszyli także policjanci. Najpierw... 14 lipca 2012, 10:58 mat. infor. Gdzie zarobisz najwięcej w Szczecinie? Szczeciński rynek pracy należy do pracownika. Tu pracę znajdzie dosłownie każdy - niezależnie od wieku, doświadczenia i kwalifikacji. Miasto to uznawane jest za... 28 lipca 2022, 14:02 Szczecin: darmowe atrakcje i imprezy na lato 2022. Podpowiadamy, jak spędzić wakacyjny weekend w mieście bez wydawania pieniędzy Szczecin nie leży może bezpośrednio nad Bałtykiem, ale wody Jeziora Dąbie i Zalewu Szczecińskiego nie ustępują urokiem najpopularniejszym polskim kurortom. Czy... 22 lipca 2022, 15:53 Less Waste Market w Hali Odra. To tutaj szczecinianie poszukują perełek z drugiego obiegu [ZDJĘCIA] To już szósta edycja Less Waste Market. To wydarzenie w ramach, którego można sprzedać nadmiar ubrań, książek czy płyt, a także kupić prawdziwe perełki. 17 lipca 2022, 16:58 Ostrzeżenie pogodowe w Zachodniopomorskiem. Burze z gradem w większości kraju Jak podaje Meteo IMGW, prognozowane są burze, którym miejscami będą towarzyszyć silne opady deszczu (do około 20 mm) oraz porywy wiatru do 85 km/h. Miejscami... 16 lipca 2022, 9:48 Zlikwidowano nielegalny punkt hazardowy w centrum Szczecina - Zlikwidowaliśmy kolejny nielegalny punkt hazardowy - mówi Małgorzata Brzoza, rzeczniczka prasowa Izby Administracji Skarbowej w Szczecinie. - Lokal znajdował... 14 lipca 2022, 10:50 To będzie bolesny bat na pijanych kierowców – państwo skonfiskuje auto Nietrzeźwy kierowca, który będzie miał nie mniej niż 1,5 promila alkoholu we krwi, straci swój pojazd i to niezależnie od tego, czy spowodował wypadek, czy nie... 12 lipca 2022, 11:28 Najlepszy kebab w Szczecinie według mieszkańców. Gdzie na kebab nie tylko w Dzień Kebaba? Szczecin podobno kebabami stoi. Czy to przez bliskie sąsiedztwo Niemiec?.. Które "budy z kebabem" i kebabownie najczęściej odwiedzają mieszkańcy Szczecina? My... 8 lipca 2022, 12:09 Już jest gotowy najnowszy raport o Szczecinie. Jakie informacje zawiera? Jest już gotowy raport o stanie Szczecina w 2021 r. Zawiera wiele ciekawych informacji o stolicy Pomorza Zachodniego. 29 czerwca 2022, 7:13 Pogoda w Szczecinie. Na chwilę upały złagodnieją, ale wrócą! Upały w Szczecinie rozpoczęły lato 2022. Rozmowiamy z Krzysztofem Ściborem z Biura Prognoz Pogody Calvus o tym, jak długo potrwa upalna pogoda w Szczecinie i... 28 czerwca 2022, 7:35 Willa Grünberga w Szczecinie dziesięć lat po wywłaszczeniu i osiem po przesunięciu. Jak wygląda w środku? [ZDJĘCIA] Gołe ściany, folia na zabytkowych poręczach schodów, gruba warstwa kurzu - tak trzy lata opisywaliśmy wnętrza zabytkowej Willi Grüneberga w Szczecinie. Wczoraj... 21 czerwca 2022, 14:14 Najmem mieszkań w Szczecinie podrożał przez ostatni rok. O ile? Koszty najmu rosną jak szalone. Średnio w całym kraju przez ostatni rok wzrosły o 24 procent. A tylko przez ostatnie trzy miesiące aż o 15 procent. Dlaczego tak... 19 czerwca 2022, 9:16 Rower miejski w Szczecinie. Czy dalsze rozszerzanie ma sens? Gmina Dobra chce, aby szczeciński rower miejski mógł jeździć po jej terenie. Ma pieniądze i pomysł na lokalizacje stacji. Pojawiły się jednak wątpliwości. 1 czerwca 2022, 8:30 Miasto dostanie 65 milionów dofinansowania na SDS [WIZUALIZACJE] Będzie nowy basen, większa hala sportowa, dodatkowe przestrzenie. Szczecin dostanie 65 mln zł na przebudowę Szczecińskiego Domu Sportu. 30 maja 2022, 17:50 Okręty NATO przy Wałach Chrobrego. Do kiedy zostaną w Szczecinie? [ZDJĘCIA] W czwartkowy poranek przy Wałach Chrobrego zacumowały cztery okręty NATO. Po południu dołączył do nich ORP Xawery Czernicki. Polską jednostkę można zwiedzać... 26 maja 2022, 13:11 Szczecin na weekend: startuje cykl nietypowych spacerów. Miejskie legendy, nieznane zakątki, fascynująca historia i inne atrakcje Szczecin jest niezwykłym miastem i nawet stali mieszkańcy nie znają wszystkich jego sekretów. Teraz nadarza się okazja, by poznać stolicę Pomorza Zachodniego od... 6 maja 2022, 15:47 Było uroczyście, podniośle i patriotycznie. Święto Konstytucji 3 Maja w Stargardzie. Fotograficzny zapis uroczystości Pokaz sprzętu wojskowego, defilada, koncert i tradycyjna grochówka. 231. rocznica uchwalenia pierwszej w Europie i drugiej na świecie konstytucji miała w... 5 maja 2022, 21:06 Nie ma tradycyjnych przejść dla pieszych w ciągu al. Jana Pawła II. Dlaczego? - Ciekawe rozwiązanie, oby się sprawdziło i zapewniło bezpieczeństwo - mówią przechodnie o nowej organizacji ruchu na ulicach Mazurskiej i Niedziałkowskiego. 3 maja 2022, 7:04 Wiosenny zlot food trucków trwa w Szczecinie [ZDJĘCIA] W Szczecinie trwa zlot food trucków. Od piątku miasteczko przy ul. Mieszka I odwiedziły już setki osób lubiących dania przyrządzane prosto z samochodowych... 24 kwietnia 2022, 9:11 Schrony w Szczecinie: mało i w złym stanie. Lista schronów i obiektów do ochrony ludności Jedynie co dwudziesty mieszkaniec prawobrzeża ma zapewnione miejsce w schronie. Nieco lepiej jest na lewobrzeżu. Przedstawiciele miasta zapewniają jednak, że są... 23 kwietnia 2022, 9:54 Pies Klocek - bohater pomógł odnaleźć psiego kumpla. Jak to zrobił? To niezwykła historia ze szczęśliwym zakończeniem. Zaginionego od tygodnia psa pomógł odnaleźć inny pies. To kundelek Klocek, który ma wyjątkowy talent do... 19 kwietnia 2022, 7:07 Szczecińska izba wytrzeźwień będzie droższa? Ile dotychczas kosztował nocleg? Szykuję się podwyżka Teraz wizyta w izbie kosztuje 316 zł. Jest pomysł, aby wzrosła o kilkadziesiąt złotych, do 343 zł. Powód: inflacja, wzrost kosztów. 12 kwietnia 2022, 13:08
Autor książki „Bóg urojony” kreśli obraz „antypatycznego bóstwa”, które jednak nie przypomina tego Boga, w którego wierzą chrześcijanie. Nieewolujący obraz Jahwe, ewolucja wszystkiego Richard Dawkins, znany w Polsce przede wszystkim jako autor Boga urojonego, zagorzały darwinista i zaciekły ateista, przedstawia swoim czytelnikom zniekształcony obraz Boga, którego jakoby prezentuje Biblia. Oczywiście celem jego kampanii — tak przynajmniej twierdzi — nie jest walka z Bogiem chrześcijańskim, ale w ogóle z Bogiem: „Celem mojego ataku nie jest żaden konkretny Bóg czy bogowie. Atakuję Boga, wszystkich bogów, wszystko i cokolwiek nadnaturalnego, gdziekolwiek i kiedykolwiek zostało (lub jeszcze zostanie) wynalezione” (R. Dawkins, Bóg urojony, przekład: Szwajcer, Warszawa 2012, s. 65; dalej podaję jedynie numery stron tej książki). Jednak ze względu na kulturę, w jakiej przyszło Dawkinsowi prowadzić tę — przyznać należy — diabelsko ambitną batalię, siłą rzeczy zająć się musiał on tym, co czytelnikom oraz ponoć jemu samemu jest najbardziej znane. Dlatego dostanie się głównie „starotestamentowemu potworowi” (s. 77), którego obdarzy niewybrednymi epitetami — Bóg Starego Testamentu to: zawistny (i dumny z tego), małostkowy i niesprawiedliwy typ, z manią na punkcie kontrolowania innych i niezdolny do wybaczania, mściwy i żądny krwi zwolennik czystek etnicznych, mizogin, homofob i rasista, dzieciobójca o skłonnościach ludobójczych (oraz morderca własnych dzieci przy okazji), nieznośny megaloman, kapryśny i złośliwy tyran (s. 57), antypatyczne bóstwo cierpiące na chorobliwą wręcz obsesję na tle restrykcji seksualnych (por. s. 66). Oczywiście Dawkinsa „pojęcie Boga jest karykaturą, obrzydliwym bóstwem, które każdy mógłby się czuć zobligowany odrzucić” (M. Novak, Boga nikt nie widzi. Noc ciemna ateistów i wierzących, przekład: M. Pasicka, Kraków 2010, s. 89). Ale Bóg musi okazać się straszniejszy, niż go chrześcijanie malują, bo z takim łatwiej walczyć, albo inaczej: bo takim bogiem łatwiej będzie się posłużyć w walce z wierzącymi. Na ile dobrze rozumiem tyleż bogatą treściowo (polskie wydanie liczy sobie ponad pół tysiąca stron!) co mętną intelektualnie i wewnętrznie sprzeczną pozycję, autorowi Boga urojonego chodzi o wstrząśnięcie czytelnikiem przywykłym do tego, że na fundamencie Biblii opowiadającej o „psychopatycznym zbrodniarzu ze Starego Testamentu” (s. 67) ludzie wierzący wciąż budują swoją moralność; tak, w rozumieniu Dawkinsa — bo przecież nie chrześcijan — Biblia służy przede wszystkim jako podręcznik moralności. Bardzo znamienna, by nie rzec nieuczciwa, jest ta niesymetria pomiędzy tłumaczeniem wszystkiego w kluczu darwinistycznej ewolucji, a nieuwzględnieniem, że obraz Boga może również podlegać ewolucji; właśnie, Bóg jest niezmienny, ale Pismo święte nie jest przecież traktatem teologicznym, dlatego — uważa niemiecki teolog — „nie szkicuje nawet jakiegoś jednowymiarowego, wygładzonego, zgodnego ze wszystkim i zharmonizowanego obrazu Boga (...) Biblia opowiada o doświadczaniu Boga” ( Krieger, Przemoc w Biblii, przekład: A. Wałęcki, Kraków 2004, s. 79). Tym bardziej dziwna to niesymetria, że guru ateistów podejmuje się potem konstruowania teorii (zresztą iście fantastycznej, ale na pewno nie naukowej) tłumaczącej ewolucję systemów religijnych, w tym chrześcijaństwa. Niemodne hipotezy o Jezusie, Trójca wyśmiana Tragikomicznie dzieje się wtedy, gdy Dawkins wkracza na teren teologii i snuje hipotezy jak mały Rysio na lekcji religii w gimnazjum. Ślizganie się po powierzchni prawd objawionych może niektórych rozbawić, ale przy okazji ośmiesza Dawkinsa. Jak wtedy, gdy podaje on nie do udowodnienia tezy o ewolucji religii od pierwotnego animizmu, przez politeizm po „monoteistyczny szowinizm” (s. 59). Na tym tle ateiści jawią się awangardą: odrzucają po prostu o jednego boga więcej, za to katolicy zdają się pozostawać — trudno powiedzieć, czy Dawkins raczy wciąż raczyć czytelnika swoim dowcipem, czy też pisze już poważnie — politeistami z ich panteonem bóstw (wierzą w Trójcę, czczą Maryję i świętych). Sarkazm i bezbrzeżne zdziwienie walczą o lepsze, gdy zastanawia się nad ponoć nikomu niepotrzebnymi sporami teologicznymi — jest to dla niego jedynie „dzielenie włosa na czworo” (s. 61) bo przecież co to za różnica, „czy mamy jednego Boga w trzech częściach, czy trzech Bogów w jednym?” (s. 61). Profesor Oksfordu (w czasie pisania książki, dziś już na emeryturze) pracuje według algorytmu: najpierw teza, potem dowody. Ta zaiste naukowa metoda pozwala mu sięgać wybiórczo do wielu hipotez podważających wiarę w Jezusa, które już wielokrotnie zostały albo obalone, albo zastąpione kontrhipotezami; ot, na przykład ta, jakoby Jezus był jedną z wielu charyzmatycznych osobowości, na dodatek nie wykraczającą poza mentalność żydowskiego środowiska, w którym żył; to Paweł z Tarsu miał ponoć otworzyć powstającą sektę chrześcijan na pogan. Oczywiście nie musi Dawkins znać wszystkich badań egzegetycznych, podobnie jak nie musi się wypowiadać na temat niektórych z nich. Gdyby jednak dysponował większą znajomością zagadnienia, zrozumiałby obecnego papieża, który zauważa, że kolejne rekonstrukcje Jezusa stają się raczej „fotografiami ich autorów i ich własnych ideałów niż ukazywaniem Ikony, która straciła wyrazistość” (J. Ratzinger-Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu. Część 1: od chrztu w Jordanie do Przemienienia, przekład: W. Szymona, Kraków 2007, s. 6). Niezrażony swoją ignorancją może Dawkins sugerować, że mimo iż „ciapowata persona” (tak odbiera on prezentowanie Jezusa w pobożności chrześcijańskiej) jest „mdłym przeciwieństwem” (por. s. 58) Jahwe, „autentyczne świadectwa historyczne, iż Jezus Chrystus rzeczywiście przypisywał sobie boski status, są dość wątłe” (s. 137), a w każdym razie trylemat podany przez Lewisa (przypomnijmy: jeśli Jezus twierdził, że jest Bogiem, musiał być albo kłamcą, albo szaleńcem, albo naprawdę Bogiem) należy uzupełnić o to, czego nikt (poza Dawkinsem, o skromności ludzka!) nie zauważył: mógł przecież „szczerze i uczciwie się mylić” (s. 137). A może jednak w ogóle nie istniał, jak twierdzono w radzieckich encyklopediach? Czemu nie pójść, panie „jaśniaku”, na całość? I rzeczywiście, w ferworze polemicznym tak się zagalopuje Dawkins, że naprawdę to zasugeruje — może nie wprost, wszak nie warto robić z siebie aż takiego pośmiewiska, ale jednak: „niektórzy historycy wysuwają hipotezę — nie znajdującą szerszego poparcia — ze Jezus Chrystus nigdy nie istniał”, jednak „najprawdopodobniej jest postacią historyczną” (s. 143). Fundamentalistyczna lektura Biblii, czytanie wybiórcze I bez pomocy Dawkinsa chrześcijanie miewają problemy z właściwym odczytaniem „mrocznych” kart Starego Testamentu, ale przecież posiadają drogę wyjścia z tego problemu — zrozumienie, że „Objawienie biblijne jest głęboko zakorzenione w historii. Zamysł Boży odsłania się w niej stopniowo i urzeczywistnia się powoli na kolejnych etapach pomimo oporu ludzi (...) Objawienie jest dostosowane do kulturowego i moralnego poziomu odległych epok... (Benedykt XVI, adh. Verbum Domini, nr 42). I jeśli cytowany dokument poświęca jedynie jeden numer na sto dwadzieścia cztery (bo tyle liczy cała adhortacja), to Dawkins rozdmucha problem do granic możliwości, oczywiście wybierając tyleż subiektywnie, co świadomie stronniczo najbardziej sensacyjne wątki (jak wyliczyli autorzy książki Bóg nie jest urojeniem. Złudzenie Dawkinsa, na 14 odwołań do Starego Testamentu 12 dotyczy Pięcioksięgu, a pozostałe dwa Księgi Sędziów — por. A. McGrath, McGrath, Bóg nie jest urojeniem. Złudzenie Dawkinsa, przekład: J. Wolak, Kraków 2007, s. 104) z Biblii, która jest według niego jedynie przypadkową antologią niepowiązanych tekstów (por. s. 321-322). Nie interesuje profesora prawda, zatyka uszy przed faktem, że chrześcijanie twierdzą, iż znają kryterium interpretacji Pisma, którego lektura „wymaga zdobycia odpowiedniej wiedzy poprzez formację, która odczytuje teksty w ich kontekście historyczno-literackim i w perspektywie chrześcijańskiej, dla której ostatecznym kluczem hermeneutycznym jest Ewangelia oraz nowe przykazanie Jezusa Chrystusa, urzeczywistnione w Misterium Paschalnym” (Verbum Domini, nr 42). Pretensjonalnie zdaje się Dawkins odkrywać przed czytelnikiem Amerykę, a tymczasem jego sposób interpretacji Biblii zbliża się niebezpiecznie do tego prezentowanego przez amerykańskich fundamentalistów, z którymi walczy; staje się „więc częścią problemu, nie jego rozwiązaniem” (Bóg nie jest urojeniem, s. 53). Jak fundamentaliści mają „tendencję wierzyć, że ponieważ Bóg jest bytem absolutnym, każde z Jego słów ma wartość absolutną, niezależnie od wszelkich uwarunkowań ludzkiego języka” (Jan Paweł II, Przemówienie na temat interpretacji Biblii w Kościele, nr 8), tak Dawkins tak właśnie absolutnie literalnie odczytuje Stary Testament (zresztą, zna tylko dwie metody egzegetyczne: czytanie według litery albo alegoryczne); jak tamci wierzą, iż Pismo niejako spadło z nieba (skoro autorem jest tylko Bóg), tak ten wierzy chyba, że księgi wychynęły z nieistniejącego piekła. No cóż, w czasie wojny nie ma miejsca na takie subtelności, jak katolickie rozumienie Bosko-ludzkiej natury ksiąg natchnionych, z którego wynika, że Pismo nie jest gotowym systemem wiary, nie stanowi traktatu teologicznego, ale jest pełnym napięcia świadectwem relacji Boga i człowieka. Jeśli „fundamentalizm zachęca, nie mówiąc o tym, do pewnej formy samobójstwa myśli (...), ponieważ nieświadomie myli ludzkie ograniczenia biblijnego orędzia z Boską treścią tegoż orędzia” (Papieska Komisja Biblijna, Interpretacja Biblii w Kościele, I, F), to Dawkins właśnie popełnił intelektualne samobójstwo. Zostawmy denata w spokoju, z kolei niech on nie niepokoi wierzących anachroniczną lekturą Starego Testamentu czy ukazywaniem sprzeczności między Ewangeliami, które jakoby były nie do pogodzenia. Dogmatyczny ateizm w walce, pokrzepienie serc Powiedzmy w końcu to, od czego być może trzeba było zacząć: publikację Dawkinsa trzeba czytać z odpowiedniej perspektywy, której zresztą dostarcza on sam, gdy przywołuje jako jeden z czterech głównych filarów swojej książki postawę, którą nazywa „dumą ateisty” (to nawiązanie do „Gay pride”): „To żaden wstyd być ateistą. Przeciwnie! Możesz — i powinieneś — szczycić się tym, że jako ateista kroczysz przez świat z podniesionym czołem, śmiało kierując wzrok ku najdalszym horyzontom” (s. 13). Jeśli być ateistą to nie wstyd, to już ateistą o tak ograniczonych horyzontach jak Dawkins — jednak trochę powinno być wstyd. Ale oczywiście trzeba odłożyć na bok te złośliwości, by wypowiedzieć uszczypliwą prawdę: Bóg urojony to nic innego jak pełna pasji pozycja pisana „ku pokrzepieniu serc” ateistów. W związku z tym Michael Novak notuje swoje odczucie towarzyszące lekturze: „Zdziwiło mnie, że profesor okazał się takim prozelitą (...) Jednak tym, co w książce Dawkinsa zdziwiło mnie najbardziej, jest jej defensywność. Autor opisuje ateistów, zwłaszcza w Ameryce, jako cierpiących na samotność, brak społecznego poszanowania, duchową izolację i mających niską samoocenę” (Boga nikt nie widzi, s. Upadły naukowiec zastępuje „skrupulatne, poparte dowodami przemyślenia turbonakręconą retoryką i w wysokim stopniu wybiórczą manipulacją faktami” (Bóg nie jest urojeniem, s. 11). Bóg urojony nie jest poważną intelektualnie pozycją, co nie znaczy że przesłania książki nie należy traktować poważnie. Rozgłos nadany książce w czasach popkultury i popnauki oraz świadomość sukcesu „dumy homoseksualisty” pokazuje, że trzeba uważnie przyglądać się tej nowej ideologii i uważać, czy nie pojawiają się próby odgórnego jej narzucania. Na razie o tyle trzeba by poważnie potraktować założony przez autora cel, który „zostanie osiągnięty, jeśli każdy religijny czytelnik, przeczytawszy ją pilnie od deski do deski, stanie się ateistą” (s. 17), że może on być zrealizowany nie przez uczciwe przekonywanie, ale przez zakrzyczanie czy zarechotanie słabiej wyrobionego intelektualnie i mało świadomego religijnie czytelnika. Niefrasobliwe podejście do tematu, nienaukowe teorie, mruganie do „swoich”, bombardowanie śmiechem „obcych” — to wszystko przypomina bardziej pseudointelektualne rozmowy podpitych studentów niż poważną dyskusję, i jeśli jest w tym jakaś prozelityczna moc, to raczej tylko wobec tych, którzy nie będą w stanie oprzeć się presji tego towarzystwa, które pracuje na sukces swojego guru (między innymi wykonując mrówczą pracę „pożytecznych idiotów” na jego stronie internetowej). Śmiech i strach myśleć o tych ślepych wielbicielach Dawkinsa, którzy zrobili mu taką klakę, że woda sodowa uderzyła mu do głowy, skutkiem czego z pozycji profesora jednej dziedziny śmie on wypowiadać się na wszystkie możliwe tematy nie mając o nich większego pojęcia; jak wysoko podnoszą czoła ku horyzontom, których nie sięga nawet ich mistrz? Karykatura karykaturzysty, portret realistyczny Do karykaturowania trzeba podchodzić z umiarem, w przeciwnym razie karykatura więcej powie o autorze niż o obiekcie karykatury. Stąd dwuznaczny tytuł mojego tekstu: karykatura Boga i chrześcijan autorstwa Dawkinsa staje się karykaturą autora Boga urojonego. Pozostaje nadzieja, że rzeczywisty Dawkins nie jest jednak taki prostacki, jak sam siebie maluje. W każdym razie skoro nie sprawdził się jako karykaturzysta, może podejmie się namalowania portretu realistycznego? Jeśli nie Boga, to przynajmniej siebie samego! Tekst ukazał się w „Egzorcyście” (2013) nr 7 (marzec). Publikacja w serwisie Opoki za zgodą Autora opr. mg/mg
Bitwa pod Grunwaldem to jedno z największych starć średniowiecznej Europy. Wtorkowy poranek 15 lipca 1410 roku był chłodny. Po całonocnej ulewie pozostał tylko niewielki deszcz. Wiatr był na tyle silny, że zrezygnowano z rozstawienia królewskiego namiotu kaplicznego. Na trzeci sygnał trębacza, 40-tysięczna armia polsko-litewska dosiadła koni i ruszyła polnymi drogami na wschód. Piętnastokilometrowy marsz prowadził przez płonące wsie, podpalone przez straż przednią. Minięto Jankowice i Gardyny. Stąd wojsko zakręciło na północ, by przez Turowo i Browinę dotrzeć do położonego nad jeziorem Łubień Ulnowa. Dochodziła godzina ósma. Deszcz przestał padać, zza chmur wyszło słońce. Król Władysław Jagiełło zdecydował się na postój. Na wzgórzu u południowego skraju jeziora czeladź obozowa zajęła się rozstawianiem królewskiego namiotu, bowiem Jagiełło każdy dzień rozpoczynał od wysłuchania mszy. Otoczone lasem jezioro nie było widoczne z oddali. Porastający wzgórze las oraz sąsiadujące z nim zadrzewione wzniesienia nie pozwalały na głębsze wejrzenie w przedpole. Jeszcze przed mszą ubezpieczenia doniosły, że od zachodu zbliżają się główne siły krzyżackie. Król przyjął tę wieść ze spokojem. Zanim zagłębił się w modlitwie, nakazał zaalarmować wojska oraz wysłać kilka chorągwi pod dowództwem marszałka Zbigniewa z Brzezia, by uchwyciwszy kraniec lasu i obserwowały poczynania Krzyżaków. Spokój króla nie był udawany. Zgodnie z planem wojny ustalonym z wielkim księciem litewskim Witoldem podczas zjazdu w Brześciu Litewskim w grudniu 1409 roku, planowano połączenie armii polskiej i litewskiej oraz wyruszenie wprost na krzyżacką stolicę, Malbork. Prawdziwym zamiarem nie było obleganie tej potężnej twierdzy, lecz zmuszenie przeciwnika do stoczenia walnej bitwy. Oczekiwana bitwa właśnie nadchodziła. Przyjęty w Brześciu plan kampanii zakładał starcie generalne. Dotąd wojny Polski z Zakonem miały charakter ograniczony. Do pierwszej z nich doszło na początku XIV wieku, 80 lat po sprowadzeniu Zakonu na ziemie polskie. Począwszy od przybycia Krzyżaków w 1226 roku aż po zajęcie przez nich Pomorza Gdańskiego w roku 1309, Zakonu nie uważano za wroga. Zgodnie z oczekiwaniami księcia Konrada Mazowieckiego, Krzyżacy ujarzmili Prusów, uwalniając Mazowsze od najazdów kłopotliwych sąsiadów z północy. Przyszłość pokazała, że zwalczanie Prusów z pomocą Krzyżaków było jak przysłowiowe gaszenie ognia benzyną. W miejsce konglomeratu plemion, u północnej granicy Polski wyrosło scentralizowane państwo o zasobnym skarbcu i dużych zdolnościach mobilizacyjnych. Samych braci-rycerzy w Zakonie Krzyżackim nie było więcej niż 1500. Jeśli jednak doliczymy do nich służących Zakonowi współbraci, miejscowe rycerstwo zobowiązane do służby wojskowej, najemników i zagranicznych gości, to zdolność mobilizacyjna Zakonu sięgała kilkunastu tysięcy ludzi. Co więcej, Zakon miał ambitne plany poszerzania swych posiadłości. Już w XIII wieku, zanim jeszcze opanowano w całości kraj Prusów, Krzyżacy uzyskali monopol w dziele nawracania na chrześcijaństwo pogańskich Litwinów. Rzecz jasna chodziło o nawracanie z bronią w ręku, jak przystało na zakon rycerski. W 1309 roku Zakon wystąpił przeciw atakującym Gdańsk Brandenburczykom interweniując na prośbę wiernych Władysławowi Łokietkowi obrońców miasta. Odpędziwszy najeźdźców, zakonnicy zajęli miasto i gród, a 13 listopada dokonali rzezi obrońców i mieszczan. Rok potem Zakon zajął całe Pomorze Gdańskie, a wielki mistrz przeniósł się na stałe z Wenecji do Malborka. W ten sposób rozpoczął konflikt polsko-krzyżacki o Pomorze. Wojna z lat 1327-1332 oraz kilkakrotne procesy między Polską a Zakonem nie przyniosły rozstrzygnięcia. Biorąc pod uwagę siłę Zakonu król Kazimierz Wielki zdecydował się zawrzeć z Krzyżakami pokój w Kaliszu w 1343 roku. Na jego mocy Pomorze pozostawało przy Zakonie jako „wieczysta jałmużna”. Sytuacja zmieniła się radykalnie po unii polsko-litewskiej zawartej w 1385 roku. Litwa schyłku XIV wieku nie była już niewielkim państwem. Dzięki ekspansji na tereny księstw ruskich stała się rozległym państwem wręcz imperium, o powierzchni 600 tys. km kw, kilkakrotnie przekraczającej powierzchnię Polski, nie mówiąc już o terytorium Zakonu. Oficjalnie pogańska, miała Litwa pod swą władzą licznych prawosławnych poddanych, których nie zmuszano do porzucenia chrześcijaństwa. Rosnąca potęga Litwy była neutralizowana przez Zakon dzięki wykorzystaniu rywalizacji między potomkami księcia Giedymina. Zaangażowanie Litwinów na wschodzie powodowało, że rycerze zakonni wspierani przez cudzoziemców przybywających by walczyć z poganami, pustoszyli północną część kraju. Konflikt polsko-krzyżacki wszedł w nową fazę, gdy w 1401 roku doszło do porozumienia Witolda z Jagiełłą, kończącego wieloletni konflikt między nimi. Choć pierwsze powstanie na rządzonej przez Krzyżaków Żmudzi, które wybuchło w 1401 roku zostało stłumione, następny konflikt był nieuchronny. Rządzący Zakonem od 1407 roku wielki mistrz Ulryk von Jungingen szykował się do wojny, o czym świadczą zapasy broni gromadzone w przeddzień wojny przekraczające roczne możliwości produkcyjne całego polskiego przemysłu zbrojeniowego. Wielka wojna. Jak doszło do bitwy pod Grunwaldem? Gdy w 1409 roku wybuchło kolejne powstanie na Żmudzi, a do Malborka udał się jako polski poseł arcybiskup gnieźnieński Mikołaj Kurowski, wielki mistrz zdecydowany był na wojnę. Gdy Kurowski wdał się w ustną sprzeczkę z von Jungingenem, ten skorzystał z okazji i wypowiedział wojnę. Wkrótce potem, w końcu 1409 roku, siły krzyżackie zajęły przygraniczną ziemię dobrzyńską. Jak zwykle, nie oszczędzano ani przeciwnika, ani ludności cywilnej. Największym ciosem okazało się zdobycie Bydgoszczy, opanowanej dzięki zdradzie mieszczan. Miasto odzyskano szturmem w październiku 1409 roku, po czym Władysław Jagiełło zgodził się na rozejm do zachodu słońca 24 czerwca 1410 roku. Czytaj też:Władysław II Jagiełło – litewski niedźwiedź na polskim tronie Tymczasem trwały przygotowania polsko-litewskie. Zimę spędzono rozsyłając wici, uzupełniając szeregi o najemników, kompletując uzbrojenie i polując, by zaopatrzyć armię w żywność na czas kampanii. A wojska spodziewano się niemało. Dziś ocenia się liczebność rycerstwa polskiego pod Grunwaldem na 20 tys., podczas gdy pod litewskimi 40. chorągwiami stanąć mogło około 10 tys. ludzi. Mowa tu tylko o konnych wojownikach, a należy do tego dodać przecież obsługę taborów i czeladź obozową. Wielka armia mogła liczyć i 40 tys. ludzi. Siły krzyżackie zmobilizowane na wojnę ocenia się na nieco ponad 20 tys., z czego część rozrzucono po zamkach wzdłuż Wisły.
Jan Matejko, autoportret ArchiwumZ zamysłem namalowania obrazu przedstawiającego bitwę grunwaldzką – jedno z największych zwycięstw polskiego oręża i jedno z najważniejszych wydarzeń w narodowej historii – Matejko nosił się od dawna. Już w młodości stworzył dwa nawiązujące do tego tematu płótna: „Władysław Jagiełło z Witoldem modlący się przed bitwą” oraz „Jagiełło na pobojowisku”. Do wielkiego obrazu dojrzał jednak dopiero po trzydziestce. Miał już wtedy niezbędne doświadczenie w malowaniu monumentalnych historycznych płócien ze swojego cyklu o dziejach Polski ( „Kazanie Skargi”, „Rejtan” i „Batory pod Pskowem”). „Grunwald” miał być jednak zupełnie nową jakością, zarówno pod względem formy, jak i przesłania ideowego oraz ładunku emocjonalnego. Na razie powiedzmy tylko, że o ile dotychczasowe obrazy mistrza miały wielkość mniej więcej trzech metrów na pięć, to „Bitwa pod Grunwaldem” – aż 4,23 m na 9,87 nad bitwąJak zawsze przed malowaniem dzieła historycznego Matejko przystąpił najpierw do studiów przygotowawczych. Po pierwsze, zapoznawał się z opisami bitwy zawartymi w „Kronice polskiej” Marcina Bielskiego i „Rocznikach” Jana Długosza. Pomocne były szczególnie te drugie, bo Długosz zawarł w nich, jak wiadomo, szczegółową i barwną relację ze starcia. Znał ją z opowieści dwóch bezpośrednich uczestników – swojego ojca oraz kard. Zbigniewa Oleśnickiego. Matejko zapoznał się więc z przebiegiem bitwy, uczestnikami, liczebnością wojsk i atmosferą. O tym, że uzyskane w ten sposób informacje wykorzystywał w planowaniu przyszłego obrazu, świadczy zachowany ołówkowy szkic uczyniony ręką mistrza. Wypisał na nim kilkadziesiąt nazwisk rycerzy uczestniczących w bitwie, a strzałkami zaznaczył miejsce, w którym powinni się oni znaleźć na obrazie. Zanotował też liczebność wojsk, jeńców oraz poległych po obu nurt przygotowań obejmował studia nad średniowiecznymi strojami, rzędami końskimi i uzbrojeniem. Korzystał tu Matejko z własnych zbiorów zgromadzonych w pracowni i w domu oraz z eksponatów wypożyczonych z pobliskiego Muzeum ks. Czartoryskich. Mistrz, przyzwyczajony do malowania z modeli, wykonał dziesiątki rysunków i szkiców hełmów, zbroi, pasów, szat i rozwianych wiatrem materiałów w rozmaitym ułożeniu. Jak się później okaże, realizm i szczegółowość w ukazaniu na płótnie wszystkich tych elementów wprawiała (i nadal wprawia) widzów w zadziwienie. Jak pisze Krystyna Sroczyńska, autorka prac o Matejce i jego obrazach, pewnym problemem okazał się brak oryginalnych przedmiotów i ubiorów z początku XV w. Malarz wykorzystał więc wiele eksponatów z późniejszego okresu: XVI, XVII i XVIII w. I tak, widoczny na obrazie Jan Żiżka nosi XVII-wieczną zbroję karacenową, miecz księcia Witolda pochodzi z XVIII w., Litwin atakujący wielkiego mistrza mierzy w niego włócznią św. Maurycego, którą cesarz Otton III podarował w 1000 r. Bolesławowi Chrobremu, a w głębi ciżby walczących widać XVII-wieczne skrzydła husarskie. Z tych ahistorycznych zapożyczeń robiono później Matejce zarzut, wydaje się jednak, że było to ze strony mistrza działanie zamierzone i głębsze. Oto „Bitwa” miała być symbolicznym ukazaniem całej wielowiekowej politycznej i militarnej potęgi Polski, od jej początków w X w. aż do końca w wieku XVIII, i to potęgi triumfującej i rodzaj przygotowań obejmował studia nad końmi w ruchu. Malarz wykorzystywał w tym celu swoje pobyty w rezydencjach magnackich posiadających wyróżniające się stadniny: w Gumniskach Sanguszków, Krasiczynie Sapiehów i Krzeszowicach Potockich, a także w swoim dworku w Krzesławicach. Przed przystąpieniem do malowania mistrz sporządził mnóstwo szkiców z poszczególnymi elementami obrazu (grupą wielkiego mistrza, Witoldem, Janem Żiżką itd.), szukając właściwej kompozycji i ułożenia w magistraciePrace nad obrazem Matejko rozpoczął w 1875 r. Jak zanotował sekretarz mistrza Marian Gorzkowski, zbiegiem okoliczności w pierwszym dniu malowania w Krakowie zabrzmiał dzwon Zygmunta, co bardzo ucieszyło Matejkę, który „będąc z natury wrażliwym, przywiązywał do tego wypadku jakieś tajemnicze znaczenie”. Malowanie odbywało się w pracowni Matejki w siedzibie Akademii Umiejętności przy ul. Sławkowskiej. Do obrazu pozowali wybrani wcześniej, również po odpowiednich studiach portretowych, znajomi, przyjaciele i protektorzy malarza. I tak twarzy księciu Witoldowi użyczył Adam Sapieha, księciu Kazimierzowi Szczecińskiemu – Antoni Potocki, a wojownikowi z berdyszem – Edward Raczyński. Ekspresyjna fizjonomia wielkiego mistrza należała z kolei do Stanisława przed ukończeniem dzieła Matejko wyjechał do Prus, by na miejscu na własne oczy obejrzeć pole bitwy pod wsiami Grunwald i Stębark. Po powrocie do Krakowa przemalował niektóre fragmenty prawie gotowego obrazu, by bardziej odpowiadały rzeczywistości. Tuż przed ostatecznym ukończeniem dzieła pracownia malarza okazała się zbyt mała, by z właściwej perspektywy obejrzeć całość kompozycji. Dlatego obraz przeniesiono do sali obrad rady miasta w pałacu Wielopolskich, gdzie zawieszono go na specjalnym rusztowaniu kosztującym niemałą sumę 200 złotych reńskich. Płótno zajęło całą ścianę, od podłogi po sufit. Tam Matejko dokończył malowanie. „Dziś maluje przy samej ziemi, siedząc na podłodze, kończy sam dół obrazu i różne na nim porozrzucane drobiazgi” – zapisał 17 września 1878 r. sekretarz Gorzkowski. Dziesięć dni później obraz włożono w specjalnie przygotowane prezentacja obrazu w sobotę, 28 września 1878 r. była w Krakowie ważnym wydarzeniem. O przygotowaniach do niej skrupulatnie informował „Czas”, ogłoszenia o pokazie umieszczono na plakatach, a nad całością czuwał sam Matejko. „Nie zawiodły nas nasze oczekiwania. Wrażenie, jakiego się doznaje wchodząc do ratuszowej sali na widok wystawionego w niej olbrzymiego obrazu jest niesłychanie uderzające i silne. W czarne, jakby jaką tragiczną uroczystość zapowiadające, ramy oprawione płótno obejmuje swoim obszarem całą przestrzeń przeciwległej ściany. W tym to, tak wyraziście oznaczonym obrębie, roztacza się przed naszemi oczyma, jak rozhukana fala, owa tytaniczna walka, której treść i główne epizody poznaliśmy z podań Długosza i opowiadań Szajnochy” – tak zaczynał się w „Czasie” opis rzeczywiście było piorunujące. Widzowie stawali oniemieli przed gigantycznym płótnem wypełnionym skłębionym tłumem walczących rycerzy i galopujących koni. Przedstawione z bliska postacie w dramatycznych pozach, z emocjami wyrażonymi na zindywidualizowanych twarzach, oszalałe w bitewnym zamęcie rumaki, rozwiane płaszcze i latające w powietrzu fragmenty ekwipunku zapierały dech w piersiach. Oddajmy jeszcze raz głos dziennikarzowi „Czasu”: „Wychodząc z wystawy mamy uczucie, żeśmy przez wszystkie stadya Dantejskiego piekła przechodzili, tyle że nam w straszliwej wędrówce nie Wirgiliusz ale Szakspeare towarzyszył” [pisownia oryginalna – przyp. PS].Berło od prezydentaSukces obrazu był olbrzymi. Do pałacu Wielopolskich zdążały tłumy publiczności, by obejrzeć dzieło, a sława Matejki rosła. Wprawdzie krytycy wytykali dziełu liczne błędy: złą kompozycję, brak perspektywy, niewłaściwą kolorystykę, pomyłki rzeczowe, przeładowanie, ale nie wpływało to na powszechny odbiór obrazu. Miesiąc po jego pierwszej prezentacji, 29 października 1878 r., w Krakowie zorganizowano wielki obchód ku czci Matejki. W magistracie, na tle „Bitwy”, prezydent Mikołaj Zyblikiewicz wręczył Matejce berło będące symbolem jego panowania w polskiej sztuce. Odbył się też wielki bankiet, na którym wygłoszono liczne toasty i odczytano depesze gratulacyjne z całego kraju. W teatrze miejskim zaprezentowano przedstawienie z żywymi obrazami według najsłynniejszych dzieł mistrza. Na zakończenie zaś Matejko został odprowadzony przez wiwatującą młodzież akademicką w uroczystym momentu pierwszego pokazu trwa niezwykła kariera matejkowskiej „Bitwy pod Grunwaldem”. To chyba najczęściej reprodukowany polski obraz, obecny w tysiącach publikacji, książek, podręczników, a także w wyobraźni wielu pokoleń. Bo przecież prawie każdemu Polakowi, zapytanemu o bitwę pod Grunwaldem staje przed oczami właśnie matejkowska jej wizja.
karykatura bitwy pod grunwaldem